poniedziałek, 12 marca 2012

Inna


Wiem, że jestem inna
Wiem, że nie zawsze mam rację.
Ale to nie powód, żeby mnie ranić
Oszukiwać mnie i okłamywać.
Ta "szara myszka" też ma swoje uczucia
Też należy do waszego świata.
Też chcę kochać i być kochaną.
Też chcę mieć przyjaciół i być lubianą.
Też chcę wtopić się w tłum.
Nie chcę być inna, chociaż taka jestem.

piątek, 2 marca 2012

Cały czas


Cały czas mnie ranisz i sprawiasz mi ból
Cały czas mówisz słowa, które wbijają się we mnie jak sztylet
Cały czas ja wracam, żeby spróbować z Tobą jeszcze raz.
Wszyscy wokół mówili: patrzcie, jaka piękna para
Wszyscy wokół mówili: na pewno są razem bardzo szczęśliwi
Wszyscy wokół mówili: to miłość na zawsze.
Wszystko minęło, tak szybko, jak się zaczęło
Wszystko minęło, z chwilą, gdy odszedłeś
Wszystko powróciło, z chwilą, kiedy znów poddałam się ucieczce.
Cały czas myślę, co by było
Gdybym nigdy Cię nie poznała.
Czy byłabym szczęśliwa?

niedziela, 26 lutego 2012

Zakazana part 3.

Nie chciałam wcześniej dodawać, bo było tego za mało. No, a teraz chyba za dużo, ale to nic ;D



Juliette obudziła cicha piosenka, którą wykonywał jakiś ptaszek za oknem. Pewnie miał niedaleko gniazdko, stwierdziła dziewczyna. Melodia była słodka, ale Julie dostrzegła w niej zawarty głęboki żal. Leżała i słuchała, patrząc jak za oknem pojawiają się pierwsze promienie słońca. Czuła się, jakby miała kołek wbity prosto w serce, co wcale nie było dalekie od prawdy. W końcu właśnie tak miała skończyć.
Kiedy piosenka dobiegła końca dziewczyna postanowiła wstać z nagrzanego łóżka i wrócić z powrotem do rzeczywistości.
Usiadła przed lustrem i zaczęła rozczesywać loki szczotką. Nie rozpoznawała dziewczyny, którą widziała w lustrze. Owszem, fizycznie była taka sama, jak kilka dni temu. Ale psychicznie... To już nie jest to samo. Widać to głównie po oczach, w których kiedyś było tyle szczęścia, ciepła i miłości. Teraz jest w nich tylko głęboki smutek. I powaga, która dodawała jej kilku lat.
Usłyszała ciche pukanie, a następnie kroki. Do pokoju weszła Honorata. Miała dziwną, zmieszaną minę. Nigdy tak się nie zachowywała. Usiadła cicho na łóżku i spojrzała prosto w oczy siostry. Do piersi miała przyciśniętą jakąś książkę.
- Musimy porozmawiać Juliette.
- O czym? – Zapytała Julie, odwracając wzrok od siostry i znów rozczesując włosy.
- O maman. O tym, kim była.
- A kim była? – Dziewczyna odłożyła szczotkę i usiadła na łóżku.
- Była wiedźmą. A my też jesteśmy czarownicami. W połowie.
Dziewczyna siedziała jak sparaliżowana, nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Czyżby Honorata mówiła prawdę? Nie, to niemożliwe. Maman nie mogła być głupią wiedźmą, to bezsensowne. Czarownice należały do niższej kategorii, papa zawsze im to powtarzał. Nigdy nie wyraziłby się tak o swojej żonie.
- Honey, to nie jest dobry czas na żarty – powiedziała cicho Julie, dokładnie ważąc słowa. – Wiem, że cierpisz po jej stracie, tak samo jak ja, ale proszę, nie mów tak o niej.
- Uważasz to za żart? – Honorata położyła delikatnie książkę przed sobą i otworzyła na karcie tytułowej. – Więc co to jest?
Juliette pochyliła się i zaczęła czytać. Honorata obserwowała zmiany zachodzące na twarzy siostry. Niedowierzanie. Szok. Dokładnie to samo, co pojawiło się u niej wczoraj w nocy. Tyle, że jeszcze silniejsze.
- Jesteśmy wiedźmami pochodzącymi od Lilith? Ona nie miała przecież dziecka. Nie może być naszą babką, to nierealne.
- Ale jednak Julie! Zrozum, jesteśmy jedynymi takimi istotami na świecie...
- Które mają wymieszane geny. I to ma być dobrze? To się nie powinno nigdy zdarzyć.
- Musimy przejąć nasze dziedzictwo Juliette.
- Nic nie musimy Honorato. Tak naprawdę, to ty urodziłaś się, zanim papa przemienił maman w wampira. Ty masz najwięcej genu wiedźmy. Ty powinnaś przejąć dziedzictwo, jako najstarsza córka. Ja nic nie muszę.
- Zgoda. Ja wypowiem zaklęcie.
- Zaklęcie? – Julie popatrzyła sceptycznie na książkę.
Honorata udawała, że tego nie widziała i otworzyła książkę na kolejnej stronie. A tam, drobnym, ozdobnym pismem widniały słowa, napisane starym francuskim:

Nasza pierwsza Matko
Bogini demonów, potężna Lilith
Niech na nas spłynie
Twoja mądrość, szlachetność i piękno
Pobłogosław nas, swoje córy
Żebyśmy widziały to czego nikt inny nie widzi
Czuły to czego nikt inny nie czuje
Słyszały to czego nikt inny nie słyszy
Rozmawiały z potężnymi kobietami z naszego rodu
Były spokojne i opanowane kiedy jest to niemożliwe
Brały lekcje od tego co nas otacza
Żebyśmy nigdy się od Ciebie nie odwróciły
Rozumiały to co nam powtarzasz.
Matko wszystkich czarownic
Naznacz nas swoim piętnem!

Juliette przeczytała cicho zaklęcie zanim zdała sobie z tego sprawę. Nagle poczuła, że ktoś z nimi jest. Natychmiast chciała odgonić od siebie to uczucie, ale okazało się zbyt silne. Spojrzała na Honoratę, która zachowywała się przeciwnie: przyjmowała dary od Lilith. Spadła na nie łuna ciemnego światła, połączona ze srebrzystą poświatą. Obie usłyszały w swoich głowach cichy, zdecydowany głos, brzmiący jak tysiąc srebrnych dzwoneczków naraz dzwoniących:
- Witajcie w domu, moje córy. Jestem od dziś przy was.
Siostry spojrzały na siebie nawzajem. Juliette z odrazą na twarzy, a Honorata z nową, czystą nadzieją promieniejącą z twarzy.
- Julie, udało się nam! Widzę twoją aurę, twoją poświatę! Wiedziałaś, że błyszczysz jak diament?
- Czy ty wiesz, co najlepszego narobiłyśmy? – Spytała zdenerwowana Julie. – Jesteśmy wiedźmami! Niższą warstwą społeczeństwa Istot Ciemności! Jakimiś pokręconymi dziwadłami! Nie powiem, przyjmuję dary Lilith – imię przodkini wypowiedziała z dziwną czcią – ale nie będę z nich korzystać.
Honorata nie wiedziała, co się stało siostrze. Wiedziała tylko, że bardzo się wściekła. Ale jak można się o coś takiego wściekać? To ona przecież wypowiedziała zaklęcie. Ona wezwała Lilith, nawet mimowolnie.
Julie zaczęła szukać sukienki, którą dostała wczoraj od stryja, nawet nie patrząc jak jej siostra zabiera książkę i cicho wychodzi.

Damon nie miał pojęcia skąd jego matka wzięła ten ludzki, bezsensowny wynalazek nazywany samochodem, ale nie miał zamiaru o to pytać. Tym bardziej, że nie poznawał swojej matki. Była jakaś inna, nie fizycznie, a psychicznie. Miała obłęd wymalowany na twarzy, teraz schowany.
Mówiła cały czas o tym, jak to będzie im dobrze, gdy wreszcie wyjadą z Francji. Mówiła z pasją o tym, jak podoba się jej to auto. Cóż, Damon miał odmienne zdanie. Po pierwsze, nawet jak wyjadą to wciąż zostanie mu pustka w sercu, już na zawsze. A po drugie sądził, że zdając się na wampirze zmysły szybciej by uciekli. Ale Ariel była nieugięta.
Dziwne, ale chłopak niezbyt przejął się tym, że Marcus, jego ojciec też zginął. Nawet o nim nie pomyślał, dopiero siedząc w aucie przypomniał sobie. Jak mógł być aż tak zaślepiony bólem po stracie dziewczyn? Czy myślenie o tym zamieniało się powoli w chorą obsesję?
Odwrócił się od matki, żeby nie zauważyła jego twarzy. W jednej chwili odciął się od niej, jakby nie chciał tu nawet być. Jedyne, co mógł robić, to przeżywać na nowo swoje wspomnienia. Wiedział, że kiedyś wyblakną, ale jeszcze je posiadał.
Pierwszym obrazem, który się pojawił w jego umyśle były oczy. Zawsze mówił, że są niezwykłe i piękne. Miały idealny niebieski odcień, w którym można się doszukać topazu. Damon mógł patrzeć w nie bez końca. To właśnie te oczy przykuły jego uwagę tamtego letniego dnia, kiedy poznał Juliette.

Tamtego dnia było gorąco, nawet Damon to wyczuwał. Dwa dni wcześniej rodzice przywieźli go do Paryża, chociaż on wolał zostać w Rzymie. Razem ze starszym bratem, Jamesem. Było to dziwne imię, ale się tym nie przejmował.
Znajdowali się w ogrodzie, bardzo pięknym. Wszędzie kwitły kwiaty, ich zapach upajał każdego. Siedzieli w białej altanie, popijali francuskie wino. Ariel wyraźnie na kogoś czekała. Markus przechadzał się, oglądając zadbane klomby.
Nagle chłopak usłyszał ciche kroki, charakterystyczne dla wampirów. W ich kierunku spokojnie szła piątka nieznanych Damonowi wampirów. Na początku szły dorosłe, dalej trzy młodsze.
- Markusie, cieszę się, że już jesteście – odezwał się mężczyzna, witając się z ojcem chłopaka. – Ariel, czyżby to był wasz młodszy syn? Damon, prawda?
Chłopak skinął krótko głową. Ariel przeszyła go wzrokiem, ale nie chciała nic powiedzieć.
- A gdzie James? – Spytała kobieta.
- Claudie, musiał zostać. Wiem, że wolałby nam towarzyszyć – odpowiedział Markus. – Christianie, przedstawisz nam swoje córki?
Panny usiadły na ławce. Jedna była w wieku Damona, druga młodsza. Trzecia miała najwyżej pięć lat. Uśmiechała się do wszystkich i przytulała do sióstr.
- Pozwólcie, że wam przedstawię Honoratę – najstarsza skinęła z uśmiechem głową – Juliette – dziwny odcień oczu dziewczyny błysnął – i Cornélie – mała pomachała do Ariel.
Szybko wymienili grzecznościowe formułki. Damon zauważył, że Juliette nie spuszcza z niego wzroku. W końcu odważył się do niej podejść.
- Angelo – powiedział do niej tak cicho, że tylko oni to usłyszeli.
- Diable – uśmiechnęła się.
Chłopak w końcu spojrzał w jej oczy. Były naprawdę piękne, jakby tylko dla niego. Chciał je całować, dotknąć i sprawić, żeby nigdy nie leciały z nich łzy.
- Tak więc kiedy odbędą się zaręczyny Honoraty i Damona? – Głos Ariel zniszczył cudowną chwilę.
Damon przez chwilę patrzył zszokowany na matkę? Honorata? To niemożliwe. Nie może być? A co z tym aniołem, który obok niego stoi? Czyż nie może jej poślubić?
- Jeszcze w tym miesiącu – odpowiedziała Claudie.
- Damonie, wszystko w porządku? – Spytał Markus.
- Oczywiście ojcze. – Odpowiedział machinalnie po czym znów zerknął na Juliette. Dziewczyna nie wyglądała na zaskoczoną, a był pewny, że poczuła to samo, co on. Więc o co tu chodziło? Czy wszyscy inni wiedzieli?
- Wasze pokoje są już gotowe – powiedziała dziewczyna. – Więc możecie iść się odświeżyć. O ile się nie mylę, obiad będzie za godzinę.
Po czym odeszła od niego, wzięła młodszą siostrzyczkę na ręce i skierowała się w stronę domu.

Juliette zeszła cicho po schodach i skierowała się w stronę gabinetu stryja.
Było jej głupio, że tak potraktowała siostrę, ale co miała robić? Należą do pomniejszej grupy swojej społeczności, a były przecież na szczycie. Dlaczego maman pozwoliła im żyć w kłamstwie tyle lat, dlaczego sama w nim żyła?
Dziewczyna czuła w sobie Lilith, z czego nie była wcale dumna. Głupia wiedźma, pomyślała i w tym samym czasie poczuła ukłucie w sercu. Przeklęty demon to zrobił, chce jej pokazać, że trzeba szanować ją.
Weszła do pokoju. Ściany miały ciemny, brązowy kolor, okna były zasłonięte. Na jednej ze ścian wisiał obraz, który Julie bardzo się podobał w dzieciństwie: Giuseppe, Giovanna i Annebelle, zmarła żona stryjka. Dziewczyna uwielbiała spędzać czas ze stryjną. Ciotka była piękna, mądra, zabawna i kochała otaczający ją świat. Ten świat ją zabił, łowcy wampirów ją zabili. Bo za bardzo zaufała przyjaciółce, która ją zdradziła.
Obraz idealne oddawał dawne szczęście tej rodziny. Stryj często się uśmiechał, na portrecie miał rozpromienioną twarz. Obejmował ramieniem żonę, w którą wdała się Giovanna, na obrazie przedstawiona jako roczne dziecko. Wszystko takie jasne i miłe, a jednak okazało się, że nie takie jest życie.
- Widzę, że już wstałaś, Juliette – na fotelu Giuseppe’a siedziała Jessica. Jej głos nieprzyjemnie zadźwięczał dziewczynie w uszach.
- Gdzie stryj? – Spytała dziewczyna z odrazą z głosie.
Kobieta powoli wstała i podeszła do stolika, na którym stał dzbanek z krwią. Nalała sobie pełny kieliszek, po czym ze szklanej gablotki wyjęła drugi dla dziewczyny. Napełniła go i podała zniesmaczonej Julie, która za nic nie zamierzała tego pić.
- Wyjechał na kilka dni – po kilku minutach ciszy powiedziała Jessica. – Pewnie sprawdzić, co ocalało z twojego domu. Mam się wami zająć.
- Ty masz się nami zajmować? – Juliette prawie to wykrzyczała.
- Tak – na twarzy kobiety rozkwitł zawistny uśmiech. – W końcu od jakiegoś czasu jestem twoją ciotką, wiedziałaś o tym? I niedługo będę prawną opiekunką. Nie będziesz miała lekkiego życia, księżniczko.
- Ty ze mną także nie, żałosna kobieto, która udaje, że kocha mojego stryja, żeby tylko coś osiągnąć w życiu.
- Nie odzywaj się tak do mnie!
- Bo co mi zrobisz? Uwięzisz w lochach? Przebijesz kołkiem? Spalisz? Nigdy nie będziesz w ani jednym calu taka jak Annebelle.
- Ty ze swoim charakterem na pewno skończysz jak ona!
- Świetnie! Przynajmniej będę wiedzieć, że ktoś o mnie pamięta. A po tobie nic nie zostanie, nawet garstka pyłu!
- Nie waż się tak do mnie odzywać! – Jessica upuściła kieliszek, który stłukł się w drobny mak. Szkarłatna krew zalała drewnianą podłogę. – Masz się mnie słuchać! A teraz ci mówię: wynocha stąd!
Juliette odstawiła kieliszek i nie patrząc na Jessicę wyszła z podniesioną głową. Szła krętymi, ciemnymi korytarzami, które zawierały tyle tajemnic, tyle sekretów. Tyle bólu i łez. Dziewczyna pamiętała, kiedy jej stryjna oprowadzała ją tymi drogami po raz pierwszy. Miała może pięć lat i Annebelle wydawała się aniołem, który miał nad nią czuwać. Anioł umarł, nie dotrzymał słowa, okłamał ją.
Julie skręciła w korytarz prowadzący do pokoju ciotki. Drzwi były lekko otwarte, wokół unosił się zapach frezji. Przez krótką chwilę dziewczyna znów była małym dzieckiem, które bawiło się w tym pokoju. Było to ulotne, ale miłe i ciepłe uczucie. Juliette podeszła bliżej, jeszcze bardziej uchylając drzwi. Pokój wcale się nie zmienił, cały czas było tu miło i przytulnie.
Przy oknie stała mała osóbka, Giovanna. Dziewczynka płakała, przezroczyste łzy płynęły jej po policzkach. Wyglądała jak mały, bezbronny kotek. Taka była wewnątrz, jej skorupa otworzyła się na te kilka chwil. Mała nie pamiętała swojej matki, miała półtora roku, kiedy ta odeszła. Jessica z pewnością nie zastąpiła jej jak należało. Dlatego mała przychodziła tu, Julie od razu to wyczuła.
W tej jednej chwili Juliette zdeterminowała się, że zrobi porządek w tej rodzinie. Prawdziwy porządek, bo tak nie może być.

Honorata obudziła się, kiedy słońce stało wysoko na niebie. Wiedziała to, chociaż kotary szczelnie zasłaniały okna. Wcześniej tego nie wyczuwała, teraz wszystko się zmieniło.
Po rozmowie z Juliette długo leżała w łóżku, wpatrzona w sufit. Nawet nie wiedziała, kiedy zmorzył ją sen. Wszystko wydawało się takie inne, lepsze. Potężna dawka nadziei na lepsze jutro wpłynęła na dziewczynę kojąco. Wiedziała, że już nie jest sama ze swoimi myślami, że jest przy niej Lilith. Kiedyś była w tym miejscu jej prawdziwa maman, Claudie. Nikt nie powinien jej zastąpić, ale w końcu trzeba będzie zapomnieć o przeszłości, żyć teraźniejszością. Tak, jak zawsze mówił papa.
Wstała i ubrała jedną z sukienek, które dostała poprzedniego wieczora od stryja. Według niej były zbyt ozdobne – za dużo koronki, złotej nici, zbyt drogi materiał – ale wuj zawsze chciał, żeby miały to, co najlepsze.
Nagle coś zwróciło jej uwagę. W głowie rozległ się cichy szept, głos Julie. Kłóciła się z tą Jessiką, Honorata była tego pewna. Ale jakim cudem to wszystko słyszała?
Lilith. Odpowiedź nasunęła się sama. Tylko dlaczego ta diablica na siłę wpychała w dziewczyny coraz to nowe dary? Dlaczego nie pozwoliła im odpocząć po stracie bliskich?
Dziewczyna rzuciła okiem na podniszczoną, tajemniczą książkę, po czym wyszła z pokoju z poszukiwaniu siostry.

Damon obudził się z głębokiego snu. Była pełnia dnia. Całą noc Ariel jechała jak opętana, byleby jak najszybciej wyjechać. Jakimś cudem się jej udało; znajdowali się w dworku leżącym na granicy Francji z Włochami, u dawnych znajomych. Chłopak rozpoznał zapach świeżej ziemi i oszołamiających róż.
Wstał i podszedł do okna. Pani Tranquillo podcinała swoje ukochane kwiaty, uśmiechając się do nich. Była piękną, energiczną kobietą, wspaniałym wampirem. Aż dziw, że trzymała się z rodziną na uboczu społeczeństwa.
Drzwi za nim otworzyły się cicho i do pokoju weszła Bianca. Damon dobrze ją znał, razem spędzali w dzieciństwie wiele czasu. Spojrzał na nią i zauważył, że się zmieniła. Była o wiele wyższa, prawie tak wysoka, jak on. Czarne włosy układały się w długie loki, oczy przybrały poważniejszego wyrazu. Idealną sylwetkę podkreślała jasna, krótka sukienka. Nie widzieli się tylko dwa lata, a tu taka niespodzianka.
- Widzę, że już wstałeś – powiedziała z uśmiechem. Ten głos pamiętał ze swoich wspomnień. – Chodź do ogrodu, wszyscy już tam są.
Kiwnął głową, wciąż będąc pod jej urokiem. Nigdy nie dostrzegał, że była naprawdę ładna.
Nikt z trójki wampirów nie dostrzegł, że nadchodzą. Byli zbyt pochłonięci ożywioną rozmową na jakiś temat. Bianca pociągnęła go za rękę w stronę jabłonki, pod którą jako dzieci najchętniej spędzali czas. Dziewczyna delikatnie zerwała jeden z czerwonych owoców i zaczęła obracać go w dłoniach.
- Tęskniłam za tobą – powiedziała, odwracając się do niego. – Naprawdę mi ciebie brakowało. Zrozumiałam, że kiedy nie jesteś przy mnie, to czuję się... nieswojo. I samotnie.
- Bianca... – Zaczął Damon, ale niedane mu było skończyć.
- Damonie, proszę. Nie przerywaj mi – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Zrozumiałam, że mi na tobie zależy, naprawdę zależy. To aż dziwne, bo przecież obiecywaliśmy sobie, że się w sobie nie zakochamy. Jednak się stało.
Podeszła do niego szybko i pocałowała. Damon stał, oszołomiony nowym uczuciem, które przebiegło przez jego ciało. Bianca jeszcze nigdy nie była tak blisko, a teraz wyraźnie czuł jej wargi na swoich.
Przez chwilę zdał sobie sprawę, że nie będzie mógł wiecznie cierpieć po L’aube’ach, że kiedyś skończy się jego ból. A Bianca jest teraz na wyciągnięcie ręki, może być z nim już na zawsze, na wieczność. Dlaczego nie skorzystać?

Gabrielle oddychała ciężko. Fragmentem świadomości zauważyła, że leży pod stertą gruzu, który najprawdopodobniej pochodził ze zburzonej ściany pokoju w domu L’aube’ów. Ciężar przygniótł jej nogi i klatkę piersiową. Niemożliwością było, żeby wydostała się żywa. Złapał ją ciężki kaszel, nie mogła oddychać. Jej ręka obficie krwawiła.
Co się tu stało, myślała z wielkim trudem. To przecież nie powinno się nigdy wydarzyć. Biedna rodzina L’aube’ów, ciekawe, czy ktoś przeżył...
Ważne jednak było, że ona długo ni pożyje. Nikt nawet nie wiedział, gdzie dziewczyna się znajduje, ona sama tego nie wiedziała. Szans na życie nie było.
Zaczęła po cichu odliczanie, czekała ze spokojem na śmierć. Wiedziała, że najważniejsze fragmenty historii i wszystkie tajemnice tej rodziny są spisane, sprytnie schowane. Pokażą się, kiedy nadejdzie czas.
Niecałą godzinę później Gabrielle umarła z uśmiechem na twarzy.

- Juliette!
Dziewczyna niechętnie odwróciła się w stronę Honoraty. Coś jej podpowiedziało, że siostra wie o kłótni z Jessiką. Wie dosłownie wszystko.
- Honorato, musiałam.
- Nic nie musiałaś – wycedziła przez zęby starsza. – Jesteśmy pod jej dachem, ona jest żoną stryjka – powiedziała dobitnie, cedząc niektóre wyrazy.
- Myślisz, że jest jak Annebelle? – Julie pokręciła przecząco głową. – Nie, nie jest. Niszczy tę rodzinę, a ja zaczynam poważnie martwić się o Giovannę.
- Giovannę? A co ona ma do tego?
- Dużo, Honorato. Jessica zniszczyła cały jej świat, świat, w którym mała się wychowywała. Pomyśl, jak my byśmy się czuły w tej sytuacji.
- Ale my nie jesteśmy w jej sytuacji. Mamy gorszą. – Honorata zbierała się do odejścia.
- Łatwo zapominasz o przeszłości! – Zawołała za nią Julie, ale jej siostra już zniknęła w innym korytarzu.

Przez resztę dnia Juliette zachowywała się jak duch. Unikała siostry, okropnej ciotki oraz cierpiącej siostrzenicy. Wszystko, co się wokół niej działo było warte tyle co kurz w kominie.
Rozmyślała nad tym, co teraz. Przecież nie mogą chować się u Giuseppe’a w nieskończoność, on nie może ich wiecznie osłaniać. Przecież same powinny sobie radzić, tak je uczono od małego.
Dzień chylił się ku zachodowi, potężna tarcza słońca świeciła pomarańczowym blaskiem. Kolejny dzień się kończył, przeleciał cicho przez palce, niezauważony. Na niebie zaczęły się pojawiać pierwsze gwiazdy. Migotały, jakby śmiały się z sytuacji Julie. Chociaż one były daleko, nie musiały przeżywać takiego nieszczęścia jak ona.
Dziewczyna stwierdziła, że nie ma sensu dalej włóczyć się po domu, ponieważ i tak nie ma gdzie uciec i gdzie iść. Poszła do swojego pokoju, rzuciła zgniecioną sukienkę w kąt i przebrała się w piżamę. Weszła pod puchową kołdrę i popatrzyła w sufit. Musi uciec, musi zacząć od nowa. Z Lilith i Honoratą, Giuseppe’m i Giovanną albo bez nich.
Sen przyszedł szybko, niespodziewanie. I na pewno nie był zwykłym snem.

Siedemnastolatka znajdowała się na jakimś polu. Nie było tam żadnych drzew, roślin, trawy – tylko twarda, popękana ziemia. Bezgwiezdna noc, gdzie jedyne światło dawał blask księżyca.
Zdała sobie sprawę, że nie jest sama. Jakieś piętnaście metrów od niej coś leżało. Podeszła ostrożnie bliżej i spostrzegła, że to Honorata. Albo raczej jej ciało. Wysuszone z krwi, z rozerwanym gardłem, przerażeniem w oczach, otwartą klatką piersiową. Julie natychmiast odskoczyła ze strachem od zwłok. Kto to zrobił?!
Chciała uciec, ale nie wiedziała, w którą stronę. Przed oczami miała tylko martwą siostrę, więc nie zauważyła sporego kamienia i upadła.
Gdy uniosła wzrok zobaczyła, że ktoś idzie w jej stronę. Chciała się rzucić i wrzasnąć, prosząc o pomoc. Jednak postać była malutka, niewiele ponad metr wzrostu. Coś ciemnego kapało z jej dłoni, a dziewczyna zdała sobie sprawę, że to krew. Krew Honoraty.
Ze strachu głos ugrzązł jej w gardle. Księżyc oświecił postać, więc mogła zobaczyć pełny wygląd. Jednak to, co zobaczyła, przerosło jej najśmielsze obawy.
Mały, krwiożerczy potwór stał naprzeciwko Juliette. Czerwone włosy opadały na siną twarz, przesłaniając trochę oczy, których białka były czarne, a źrenice rozszerzyły się na całe tęczówki. Wpatrywały się w nią z głodem. Poniżej długie, ostre kły, na których było widać resztki krwi opierały się o zbyt duże wargi.
Dziwne dziecko – bo na dziecko wyglądało – zrobiło kilka kroków w stronę swojej następnej ofiary. Dopiero teraz Julie zauważyła wielką, ziejącą czernią dziurę w miejscu serca, jakby tkwił tam niedawno kołek. Ubranie ledwie zakrywało ciało, całe w sińcach i przebarwieniach.
- Juliette...
Dziewczyna chciała zapytać, skąd To Coś zna jej imię, ale głos nie chciał się z niej wydobyć. Nie mogła krzyczeć, nawet nie mogła szeptać.
- Tyle lat...
Juliette gorączkowo zastanawiała się, skąd dziecko ją zna. Skąd wie, że jest wampirem, dlaczego zabiło Honoratę.
Potwór zrobił jeszcze kilka kroków i doskoczył do szyi wampirzycy. Julie krzyknęła, a po chwili krew zalała jej płuca i gardło. Dziecko połamało jej kości i zaczęło wypijać płyn z jej żył.

Julie obudziła się z krzykiem, na podłodze. Poczuła, że jest cała mokra. Sen był realistyczny, nawet za bardzo. Przypomniała sobie to dziwne dziecko, a po chwili cała zesztywniała. W jej umyśle pojawił się jeden krótki wyraz, który ją zszokował, który nie powinien być prawdą.

Kilkanaście minut później była już spakowana, przebrana i gotowa do ucieczki. Nie wiedziała, skąd się to u niej wzięło; strach ją przerósł, a nawet się tego nie spodziewała. Trzęsącymi się rękoma napisała list do stryjka z przeprosinami i położyła go na pościelonym łóżku. Niezauważalnie z jej oka spłynęła pojedyncza łza.
Wyszła, by obudzić Honoratę. Zbliżała się czwarta rano, niebo powoli bladło. Siostra będzie niezadowolona, ale wkrótce pojmie przerażenie i to, co nad nimi czyha. Może nie natychmiast, ale niedługo tak.
Weszła i cicho zamknęła za sobą drzwi. Honorata spała, prawa ręka zwisała z krawędzi łóżka. Proste włosy opadały na jej blade policzki, wokół oczu widać było ślady po wyschniętych łzach. Julie się nie zdziwiła; po tym, co przeszły, ona też często płakała przez sen i nie tylko.
Bezszelestnie podeszła bliżej i trąciła Honey w ramię. Ta przez chwilę kręciła się w każdą stronę, a po chwili otworzyła ciemnoniebieskie oczy, tak odmienne barwą od oczu siostry. Podniosła się na łokciach i przechyliła głowę na bok, badając sytuację.
- Juliette, dobrze się czujesz?! – Warknęła, odrobinę za głośno. – Jest czwarta nad ranem! Nawet wampiry o tej porze śpią!
- Honorato, proszę – dziewczyna usiadła na łóżku. – Posłuchaj mnie, to ważne. Chodzi o nas, o... Nyks – z trudem wymówiła to imię – o niebezpieczeństwo, jakie nam grozi.
- Też miałaś sen? – Honorata otworzyła szerzej oczy. – O małym, dziwnym wampirze...?
- Tak. Ja wiem, kim on jest – Julie z trudem przełknęła ślinę.
- Nie poznałam jej. To dziwne – stwierdziła Honorata.
- Cornélie. To jest Cornélie, Honorato.
- Julie, to nie jest nasza siostra – powiedziała krótko starsza. – On nie żyje.
- Nie zauważyłaś w tym śnie rany w miejscu serca? – Julie podniosła jedną brew.
- No, niby tak – Honorata odrzuciła pościel i wstała, przeciągając się. – Ale przecież jesteśmy tu bezpieczne, zapomniałaś? Stryj nas ochrania.
- Do czasu – stwierdziła Juliette, rzucając siostrze suknię podróżną wykonaną z beżowego materiału.
- Mamy uciekać przed snami? – Dziewczyna szybko założyła podane ubranie. – Nyks może chciała nas tylko ostrzec, ale to nie znaczy, że to prawda.
- Cały czas zmieniasz zdanie – Julie przewróciła oczami i podała Honoracie buty.
- Wybacz, że teraz jesteś moją jedyną rodziną i martwię się o ciebie.
- Jedyną najbliższą – Juliette zaakcentowała to słowo – rodziną.
Obie szybko i sprawnie powrzucały najpotrzebniejsze rzeczy do torb. Nie było tego dużo, ale wystarczy na kilka dni, może tygodni.
Po kilku minutach zeszły cicho po schodach i skierowały się w stronę wyjścia. Juliette chciała załatwić to jak najszybciej, bo z każdą sekundą była coraz mniej przekonana do swoich uczuć. Nie chciała zostawiać Giovanny z okropną macochą, ale z drugiej strony ona nie mogła wytrzymać z Jessiką.
- Gdzie idziecie? – Usłyszały z chwilą dotknięcie klamki.
Miedzianowłosa pięciolatka stała za nimi, obok jej nóżek leżała mała torba. Przyglądała się kuzynkom ze smutkiem w zielonych oczach.
- Giovanno, my... – Zaczęła Julie. – Musimy wyjechać.
- Weźcie mnie ze sobą – powiedziała dziewczynka spokojnie.
- G. jesteś... za mała – kiedy Giovanna chciała zaprotestować, Honorata dodała – wiem, że nad wiek dojrzała, jednak twój tata będzie się martwił.
- Ja tu bez was nie wytrzymam – mała spojrzała błagalnym wzrokiem.
Siostry popatrzyły na siebie. Ucieczka już była złym pomysłem, ale wzięcie kuzynki jeszcze gorszym – wuj pomyśli, że ją porwały. Ruszy za nimi w pościg, byleby odzyskać córkę. Jessica nawet palcem nie kiwnie, to pewne. A Giovanna ze swoją perswazją byłaby im bardzo pomocna.
- Weźmiemy cię – powiedziała Honorata.
Dziewczynka szybko wzięła torbę i podbiegła do kuzynek z uśmiechem na twarzy. Szybko wyszły, nie oglądając się za siebie i ruszyły w stronę wstającego słońca.

wtorek, 21 lutego 2012

Nie jestem i jestem


Nie jestem dziewczyną, która śmieje się najgłośniej
Nie jestem dziewczyną, która chce być sama
Nie jestem dziewczyną, która udaje kogoś innego
Nie jestem dziewczyną, która wie wszystko.

Jestem dziewczyną, którą boli kłamstwo
Jestem dziewczyną, która chce żyć
Jestem dziewczyną, która kocha świat
Jestem dziewczyną, która jest przeciwieństwem każdej, której znasz.

sobota, 18 lutego 2012

Byłam i będę

1.
Próbowałam uśmiechać się do deszczu,
Próbowałam być idealną panną.
Lecz dzisiaj wsiadam w swoje brąz porsche,
Biorę gitarę, zostawiam zmartwienia.

Kiedyś dojadę na kraniec świata,
Popatrzę na to, co przede mną jest.
Uśmiechnę się do Was ten jeden raz
I rzucę się w toń samej siebie.

Ref.
Chciałam Wam pokazać rock i jazz,
Chciałam naprawdę stać się dziś sobą,
Ale nie wiem, jak mam to dziś zrobić, by
Znów normalną poczuć się i serio
Być, znów normalną chcę być, pragnę być.
To wiąże mnie, pożera od środka,
Bo nie chcę teraz ukrywać twarzy.

2.
Spotkałam tam chłopaka nad jeziorem.
Śpiewał coś o wymarzonej podróży,
O wspaniałej dziewczynie i wolności.
Podeszłam, by grać, bo dalsze słowa znam.

Nie wierzyłam, kiedy raz mówił mi,
Że nienauczony jest kochać mnie.
Przytulałam go i grałam w takt
Wyznaczony przez nasze serca dwa.

Ref.
Chciałam Ci pokazać rock i jazz,
Chciałam naprawdę stać się dziś sobą,
Ale nie wiem, jak mam to dziś zrobić, by
Znów normalną poczuć się i serio
Być, znów normalną chcę być, pragnę być.
To wiąże mnie, pożera od środka,
Bo nie chcę teraz ukrywać twarzy.

3.
Tydzień minął, odszedłeś bez słowa,
A ja znów w podróży spędzam czas.
Zapomnieć? Nie ma mowy, nie chcę znów
Pusta i plastikowa wydać się.

Może kiedyś znów zatrzymam się tam,
Może znów usiądę nad jeziorem.
Może znajdę innego muzyka,
Może nauczę się serio kochać.

Bo ja...

Ref.
Chciałam Ci pokazać rock i jazz,
Chciałam naprawdę stać się dziś sobą,
Ale nie wiem, jak mam to dziś zrobić, by
Znów normalną poczuć się i serio
Być, znów normalną chcę być, pragnę być.
To wiąże mnie, pożera od środka,
Bo nie chcę teraz ukrywać twarzy.

Chciałam tylko pokazać Ci...
Chciałam pokazać Ci siebie.
A teraz chcę uciec...
Uciec od uczucia, jakim Cię darzyłam

Chciałam Ci pokazać rock i jazz,
Chciałam naprawdę stać się dziś sobą,
Ale nie wiem, jak mam to dziś zrobić, by
Znów normalną poczuć się i serio
Być, znów normalną chcę być, pragnę być.
To wiąże mnie, pożera od środka,
Bo nie chcę teraz ukrywać twarzy.

Dzisiaj tekst piosenki. Coś mi naprawdę mocno odwaliło, że w ogóle coś takiego napisałam, ale co mi tam.

wtorek, 14 lutego 2012

Kraniec


Stanęłam na krańcu świata
Spojrzałam prosto przed siebie
Zobaczyłam, że ktoś tam na mnie czeka
Że muszę odejść, to mój czas
Więc zniknęłam tak szybko, jak pojawiłam się na świecie
I nie wierzę w to, że co odeszło, zawsze powróci.

Co odeszło


Co odeszło - już nie wróci
Wiem, choć czasem mam nadzieję
Po co wciąż pamiętać, to na nic dziś jest
Ucieczka ucieczką, nie zawsze można się skryć
Przed miłością nie da się skryć
Przed przyjaźnią nie da się skryć
Przed nienawiścią nie da się skryć.

niedziela, 12 lutego 2012

Co odchodzi


Dałam Ci cały świat
Miałeś mnie na swojej dłoni
Więc dlaczego nasza miłość odeszła
Po prostu nie potrafię tego zrozumieć
Myślałam, że byliśmy ja i Ty
Ja i Ty aż do końca
Ale widocznie byłam w błędzie
Nie chcę o tym myśleć
Nie chcę o tym mówić
Nie potrafię uwierzyć, że to kończy się w ten sposób
Nie dam sobie rady bez Ciebie
Powiedz mi, czy to jest fair?
Czy tak się właśnie pożegnamy?
Powinnam to wiedzieć, gdy tylko się pojawiłeś
Że doprowadzisz mnie do płaczu
Pęka mi serce, kiedy patrzę jak uciekasz
Wiem, że żyjesz kłamstwem
W końcu kiedyś zrozumiesz, że
Co odchodzi zawsze wraca.

piątek, 10 lutego 2012

Someday (Pewnego dnia)


Someday, when I'll be dreaming
Someday, when I'll be missing You
Someday, when I'll be wishing You to come back
Someday, on this day, I'll be a liar for my own soul.

Poprawka zrobiona, bo oryginał brzmiał jak bełkot.
Polska wersja (która według mnie brzmi gorzej, dlatego napisałam to po angielsku):

Pewnego dnia, kiedy będę marzyć
Pewnego dnia, kiedy będę tęsknić za Tobą
Pewnego dnia, kiedy będę pragnęła Cię z powrotem
Pewnego dnia, tego dnia, będę kłamcą dla mojej duszy.

Ona


Ścigana przez szepty w swojej głowie
Chroni skórę przed promieniami słońca
Oczy zasłania grzywką
Myśli, że nikt do niej nie dotrze.
Zimno jej, choć wewnątrz wrze
Jest uwięziona, ale wolna
Nie boi się, nie ucieka, nie prosi, nie walczy.
Nie pokazuje swojego upokorzenia
Nikt nie wie, jak naprawdę żyje
Jest poddawana torturom tego świata
Płonie z niewiedzy, płonie z samotności.
Ciężar świata spoczywa w jej duszy
Wszystko spala ją od środka.
Uciec? Po co?
Jak uciec przed samą sobą?

Czasami czuję się, jakbym opisywała samą siebie, tylko bardziej literackim językiem. Nie wiem, skąd to się u mnie bierze.

środa, 8 lutego 2012

Serduszko


Na kartce dwa czerwone serduszka
W niczym nieoddające naszej relacji
Bo czy tak łatwo tworzymy idealne serduszko?
Nie, nasz związek nie zawsze jest prosty.
Nie zawsze mogę podejść i się wypłakać.
Często nawzajem się okłamujemy
Jakby to było najlepsze do ukrycia prawdy:
Już nie pasujemy do siebie jak serduszka
Już nigdy nie będziemy pasować.
Zostaje tylko jedno puste słowo:
Przepraszam.

sobota, 4 lutego 2012

Łzy


Kiedy nadchodzi cichy świt
I słońce wstaje by
Znów patrzeć na cudzy żal
I gorzkie łzy, prawdy łzy.
Srebrny księżyc widzi noc
Wszystkie łzy płakane w poduszkę
Gorzki ból znęca się
Nad bezbronnym, dobrym człowiekiem.
Powietrze pełne jest
Słonego smaku łez
Wysusza to czego się nie da
Bo człowiek płacze we wnętrzu siebie.
Ciepła ziemia wchłania te łzy
I suszy się od ich nadmiaru
Tak trudno zliczyć te wszystkie krople
Bo za dużo jest ich w nas.

Teks pisałam śpiewając do smętnej melodii, więc nie wiem, czy się Wam spodoba.

środa, 1 lutego 2012

Kłamstwo


Ciągle jestem i mnie nie ma
Przed ludźmi uciekam jak zwierzę
Przed światłem zasłaniam oczy
I znikam we mgle, zanim mnie poznasz.
Nikt za mną nie przepada - to działa w dwie strony
Cały czas kłamię, zrzędzę, oszukuję
A wszystko po to, by nikt mnie nie przejrzał.
Bo jeśli ktoś zajrzy głęboko w duszę
Ujrzy srebrzysty ocean szczęścia, wymieszanego z żalem
Bo twarda na zewnątrz - w środku wrażliwa
Potrafię być tylko ja - tak dobrze się ukrywam.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Koniec


Powiem Ci, o Tobie piszę znów
Choć nie ten sam sens
Lecz błędy jednakowe
Dziś wiem: nadciąga czas, gdy wszystko zmieni się
Bałagan i Ty zostaniesz, zniknę ja.
Za dobrze mnie nie znasz
Nawzajem zresztą też tak jest.
Trudno jest mi się pożegnać z przeszłością, tak to jest.
Nie każdy o tym wie: nieszczęść miałam wiele
Myślałam "co mi tam, pech przestanie niedługo trwać".
Nadzieję jednak mam
Przywrócić dawny rzeczy stan
Do wielu łez, niewiele trzeba mi.
Ale to nie mój cel, żeby rozpaczać całe życie
Kończę to, kończę z Tobą, kończę z depresją.

Dla Gosi, żebyśmy obie były silne.

niedziela, 29 stycznia 2012

Moja Kraina


Jak byłam małą dziewczynką
Marzyłam, żeby znaleźć się w innym świecie
Żebym mogła się tam cały czas uśmiechać
Żebym mogła się tam cały czas bawić
I żeby nikt nie chodzi smutny, przygnębiony
Żeby nikt nie znał bólu.
Bawiłabym się z moim przyjaciółmi.
Jadła czekoladę z drzew, lizaki zamiast kwiatów.
Zwierzęta mówiłyby ludzkim głosem.
Wcale nie musiałabym chodzić spać.
Tylko szkoda, że byłabym w niej sama
I szkoda, że Moja Kraina nie istnieje.

sobota, 28 stycznia 2012

Cofnijmy czas


Z Tobą chcę dzielić mój świat
Patrzeć w Twe oczy każdego dnia
Chcę mieć Cię przy sobie cały czas
Szczęśliwa być, kochając Cię.
Gdybym cofnęła czas
Może i by to się spełniło
Może byś mnie zrozumiał
Może byś mnie pokochał.
Tak bardzo chciałam być Twoja
A dzisiaj należę do innego
Pomóż mi cofnąć czas
Pomóż mi poznać Ciebie jeszcze raz.
Zapomnieć o bólu, kłamstwach, zdradach i kłótniach.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Przeprosiny


Myślałam, że Cię znam
Myślałam, że jesteś inny.
Jak mogłam się tak strasznie pomylić?
Już wiem, że nie było nam pisane.
Ale wiesz, już za późno na przeprosiny.
Wyleczyłam się, uciekłam
Znów jestem sobą
Nie dawnym cieniem
I możesz mówić co chcesz
Od dziś jestem obojętna.

Marzenia


Każdy mi mówi, że tak trudno to zrobić
Jeszcze trudniej złamać reguły
I nie ma powodu, aby to fałszować
Każdy mówi, że to co czuję jest błędne
Nie powinnam w to wierzyć
Ale to marzenie o którym śnie
Powiedź mi to, czego nie wiem
A zdaje się, że wszystko już słyszałam
"Marzenia to przeżytek
Zajmij się realnością".
Każdy mi mówi, że nie wiem, co robię
Że zawsze przegram
Ja w to nie wierzę
Usłyszałam wszystko od Was
Nie chcę się ukrywać, chcę być sobą.

niedziela, 22 stycznia 2012

Niebo


Dotknęłam kiedyś nieba
Okrążały mnie ciemne chmury i deszcz
Ale mimo to miało swój niepowtarzalny urok
Chciałabym być tak wolna
Oddychać czystym powietrzem
Być prawdziwą sobą
Płakać ze szczerego serca
Nad losem ludzi, dla których
Jestem wszystkim i jestem niczym.
Po prostu być obojętna.

Tak, tak - nowy okres w mojej "twórczości": zwalanie winy o wszystko na siebie.

sobota, 21 stycznia 2012

Myślę o Tobie


Poczułam smak ideału
Jak dojrzały owoc był na wyciągnięcie ręki
Niestety, był niedojrzały
Ciągle mam jego nasionko.
Powiedziałeś, że mam się nie poddawać
Ale jak mam to zrobić?
Chyba to jedno wspomnienie
Jest najtrwalsze ze wszystkich...
Kiedy jestem sama - myślę o Tobie
Kiedy jestem w tłumie - myślę o Tobie
Kiedy płaczę - myślę o tobie
Kiedy się uśmiecham - myślę o Tobie.
Tak bardzo bym chciała
Jeszcze raz spojrzeć Ci w oczy.
Jesteś najlepszy i przyznaję, że żałuję
Tego, że pozwoliłam Ci odejść.
Teraz mam nauczkę
Nasionko nigdy nie wzrośnie.

piątek, 20 stycznia 2012

Odwyk


Dawno, dawno temu
Żyła najszczęśliwsza dziewczyna na świecie.
Byłam nią.
Kochałam Cię najbardziej na świecie.
Nie poddawałam się, gdy w nas nie wierzyli,
Nie dawałam za wygraną,
Nie zawiodłam Cię, tak jak Ty zawiodłeś mnie.
Nie przekonałam Cię, że mamy szansę.
W czasie tej miłości byłam kompletnym świrem
I nie widziałam poza Tobą świata.
Nie zwracałam na nic innego uwagi:
Ani na prawdę
Ani na kłamstwa.
Był czas, że pozwoliłam Ci odejść.
Żałuję tego.
Postawiłeś na mnie krzyżyk
Odhaczyłeś jako kolejną nagrodę.
Dziś jestem na odwyku.
Bo moje serce musi się zagoić.

Przyjaźń


Cisza między nami
Nie uciążliwa, ale przyjemna.
Bo tylko my rozumiemy się bez słów.
Potrafimy się rozśmieszyć
Tak, że ludzie dziwnie na nas patrzą.
Ale to nic.
Bo kiedy jestem z moją najlepszą przyjaciółką
Całe zło znika
Wszystkie niezrozumiałe sprawy, tajemnice i sekrety
Bo tylko prawdziwi przyjaciele
Nawzajem sobie wybaczają
Nawzajem się szanują
Nawzajem się rozumią.

Roxane part 1.

Przed Wami prolog mojej najnowszej opowieści, którą z braku innego pomysłu nazwałam "Roxane".


Żyję w świecie, gdzie wszystko jest możliwe.
Ludzie są istotami niższej kategorii.
Oraz pożywieniem dla takich, jak ja.
Jestem sama.
Nie mam prawa głosu, by zmienić ten stan rzeczy.
Nie wiem, czy chcę go zmienić.

Urodziłam się jak wszyscy: nie wybierałam swojego ciała, swojej rodziny. Wbrew mojej woli wszystko było już dla mnie zaplanowane, ja nie mogłam tego zmieniać. Mimo, że to, co dla innych było idealne, dla mnie było aktem brutalności i nędzy. Wiele razy próbowałam uciec. Ona zawsze mnie znajdowała. Nyks.

Boję się jutrzejszego dnia.
Boję się tego, co mogę zrobić niewinnym ludziom.
Boję się swojego wnętrza, tego, co siedzi we mnie.
Nyks, dlaczego mi to robisz?
Dlaczego nie pozwalasz mi umrzeć?
Dlaczego nie pozwalasz mi uciec?

Wszyscy wokół mnie myślą, że jestem pustą dziewczyną. Mylą się. Jestem inna, różnię się od Istot, które znam. Wampiry, czarownice, wilkołaki, zmiennokształtni – no i grupa, do której przynależę. Czarne Anioły. Tyle, że Aniołów nie przypominamy. Czarne, z zewnątrz piękne Istoty, spowite tajemnicą. We wnętrzu demony.

Jestem Roxane Verna. To jest moja historia.

wtorek, 17 stycznia 2012

Kochasz tylko siebie


Byłam dla ciebie zwykłą błyskotką
Tylko jednym z tysiąca trofeów
Potrzebowałeś słodkiej, niegrzecznej zabawki
Grałeś mną jak swoim PlayStation
Twoja miłość była tylko grą
Oddałam swoje serce na odwyk
Nie potrzebowałam Twojej sławy, pieniędzy
Wiesz, że diabeł ubiera się u Prady
Jesteś bystry, ale jestem mądrzejsza
Oznaczyłam Cię jako przegranego

Kochasz siebie samego,
Nigdy prawdziwie się nie zakochasz się w kimś innym
Nie chcę Twojego powrotu
Więc piszę ten utwór kończący naszą znajomość.

Jest to dość lekkie tłumaczenie piosenki Christiana F.J. Buttera, Julii Kautz i Marcello Pagina pt. "You Love Yourself", ale trochę zmienione przeze mnie.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Odszedłeś


Nigdy nie przypuszczałam, że Cię poznam
Nigdy nie przypuszczałam, że Cię pokocham
A teraz już nie ma Cię przy mnie
Odszedłeś tak szybko jak się pojawiłeś
Nie widzę słońca, odkąd Cię straciłam
W moim wnętrzu nie ma bezchmurnego nieba odkąd złamałeś mi serce
Zostały tylko burzowe chmury z których wciąż pada deszcz
Twoi rodzice nigdy mnie nie polubili
Nigdy nie widzieli we mnie Twojego ideału
Bo bali się zrozumieć, że już dorosłeś do kochania
I wybrałeś mnie, dziewczynę stworzoną dla Ciebie
Wolałeś jednak uciec, bo Ci nie wystarczałam
Mimo tysiąca zapewnień o miłości, jakie mi mówiłeś
Mimo tego, że mówiłeś, że jestem Twoją połówką
Odszedłeś zbyt szybko
Nie widzę słońca, odkąd Cię straciłam
W moim wnętrzu nie ma bezchmurnego nieba odkąd złamałeś mi serce
Zostały tylko burzowe chmury z których wciąż pada deszcz.

Kilka wersetów jest zaczerpniętych z piosenki Bruno Marsa - "It Will Rain", moje własne tłumaczenie, a bardziej przeróbka.

Odległość


Wyobrażam sobie
Jak mnie przytulasz
Jak jesteś blisko mnie
Jak patrzysz na mnie
Jak uśmiechasz się
Chociaż jesteś wiele kilometrów stąd
Chociaż tęsknię za Tobą dzień i noc
Chociaż być może nigdy się nie spotkamy
To w moim sercu zaległo uczucie do Ciebie
Tak silne, że rozrywa mi serce
I uśmiecham się wciąż
Mając w oczach łzy
Mimo, że siedzę przed komputerem
Otwarty jest chat
I praktycznie nigdy Cię nie widziałam.
Odległość łączy
Nie dzieli.

niedziela, 15 stycznia 2012

Ważne w miłości


Nieważne, że nasza znajomość nie miała sensu
Nieważne, że dzieliły nas dziesiątki kilometrów
Nieważne, że przez rok miałam tylko jedno marzenie:
Żeby Cię spotkać
Żeby razem gdzieś pójść.
To nic, że w nas nie wierzyłeś
To nic, że nawet ja miałam chwile zwątpienia
Liczy się to, co przed nami
Bezkres błękitnego nieba
Tarcza pomarańczowego słońca
Brązowy piasek przesypujący się między palcami
I nasze złączone dłonie.

Z góry przepraszam, że wypisuję tutaj tyle wierszy o miłości, ale może to się tyczyć ze stanu, w jakim się znajduję. Wiersz powyżej jest tylko moim wyobrażeniem, takim marzeniem.

Melodia


Gdy jestem przy Tobie
Czuję jak piękna melodia przepływa przeze mnie
Bo właśnie Ty ją dla mnie grasz.
I chcę żebyś ją grał jeszcze długo
Bo to ona sprawiła
Że Cię pokochałam.
Zawsze wszystko dla mnie zrobisz
Teraz ja chcę choć raz powiedzieć Ci prawdę.
Kocham Cię.

Ukradkowe uczucie


Nie przypuszczałam,
Że staniesz się dla mnie kimś ważnym.
Nie przypuszczałam,
Że z przyjaciela staniesz się kimś więcej,
Kimś bardziej wyjątkowym.
Może Ty tego nie zauważasz,
Ale jesteś dla mnie wszystkim.
Ukradkiem spoglądam na Ciebie
Ukrywając swoją twarz.
To życie musi być trudne,
Jeżeli ukrywam swoją prawdziwą twarz
I Ci tego nie powiem.
Co czuję, co myślę.

czwartek, 12 stycznia 2012

Prawdziwa historia

Zakochałam się.
Niby od dawna o tym mówiłam
Niby od dawna się tym chwaliłam
Ale to już nie jest to samo
Nie ten sam chłopak.
To dziwne, że tak szybko mi przeszło
Pierwsze zauroczenie
A drugie tak szybko nadeszło.
Może potrzebowałam nieszczęśliwie się zakochać
Żeby pokochać prawdziwie.

wtorek, 10 stycznia 2012

Dawny poeta

Kiedyś poeta
Dziś marnuje swój talent
W bezkresnej dobie komputerów
Stracona dusza
Która nie chce się nawrócić
Dawny człowiek sukcesu
Któremu wszystko odebrano.


Dla Dawida.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Natura

Takie uczucie
Gdzieś wewnątrz mnie
Że kiedy chodzę sama leśnymi drogami
Swoimi drogami
Przejmuje mnie uczucie tajemnicy
Przepełnia mnie całą
I wtedy wiem
Że wszystko może się zdarzyć
Jeśli mocno w to wierzę.
Natura pokazuje mi swoje oblicza
Których nikt inny nie widział
I chce
Żebym utrzymała to wszystko w tajemnicy
Te piękne, tajemnicze, niezwykłe miejsca
Przeobrażające się w cztery pory roku
W coś innego
W każdym calu innego
Ale zarazem podobnego.
Dlaczego?
Bo człowiek ją niszczy.
I gdyby mu pokazać coś tak pięknego
To też by obrócił w proch.
Bo natura ludzka polega na niszczeniu wszystkiego na swojej drodze.

Rozmowa córki z matką

- Mamusiu...?
- Co się stało, córeczko?
- Dlaczego Ewa i Adam zjedli ten owoc
skoro mogli żyć wiecznie
bez żadnych trosk?
- Widzisz, córeczko
Ludzie właśnie tacy są
Chcą tego czego nie mogą mieć
I to jest ich zgubą.
Ewa uległa pokusom diabła
Adam uległ swojej żonie.
Stąd się wzięło stwierdzenie
Że wszelkiemu złu winna jest kobieta.
- Ale to nie jest prawda?
- Nie wiem, córeczko.
Człowiek współczesny
Nigdy się tego nie dowie.
Prawdę ma zakrytą
Choć przed oczami.
Nie wińmy Ewy
Przecież to nie ona postanowiła
Za ich oboje.
Adam też miał w tym
Swój wkład.
Pamiętaj malutka.
Mężczyzna też nie jest święty.

niedziela, 8 stycznia 2012

List do Mamy


Kochana Mamo
Nie widziałyśmy się tyle długich lat
Ani razu nie wysłałam Ci kartki z życzeniami
Nawet nie wiem
Czy jeszcze pamiętasz o mnie
Dzielą nas setki kilometrów
A mimo to codziennie widzę Twoją twarz
Patrzysz na mnie tym surowym wzrokiem
Nakazujesz żebym wróciła
I chociaż naprawdę tego chcę
To nie mogę
Nawet byś mnie nie poznała
Więc jaki jest sens
Mamusiu, kocham Cię
Nigdy się już nie zobaczymy
Ale wiedz
Że naprawdę mi na Tobie zależy.

piątek, 6 stycznia 2012

Autostrada


Przede mną autostrada
Za mną polna droga.
Bo życie właśnie takie jest.
Wciąż naprzód i naprzód,
Nikt się nie odwraca.
Nie wspomina tego, co było.
Czy wspomnienia zawsze są złe?
I ranią jak tłuczone szkło?
Dlaczego ja się odwracam
Skoro moja przeszłość nie jest idealna?
Bo niektóre chwile warte są pamięci.
Choćby zabawa z dzieciństwa,
Prezent pod choinkę,
Pierwsza piątka w szkole.
Dlaczego tak szybko jadę do przodu?
Dlaczego nie mogę zwolnić?
Bo nie mam hamulców
Nie mogę żyć przeszłością
Choćbym chciała.
Dawno temu zakończyła się polna dróżka
Jakby wczoraj zaczęła się autostrada,
Którą mkną miliony ludzi.

Dzieciństwo


Czasem czuję
Jakby w moim wnętrzu
Toczyła się wojna
Między aniołem i diabłem.
Raz jestem Anielicą
Raz nie do wytrzymania Diablicą.
Wciąż nie mogę się zdecydować,
Którą drogą mam podążać.
Jakbym stała nad przepaścią
I miała dwie możliwości ocalenia.
Co mam robić?
Przepaść jest głęboka.
Anielskie bycie,
Czy diabelskie życie?
Czy skoczyć
I żyć pomiędzy?
Długo tak się nie da.
Nie potrafię tak.
Nie mam własnej drogi.
To ona mnie znajdzie z czasem.
Na razie - wybaczcie
Że musicie znosić moje humory.
Ale ja nie jestem ich winna.
To tylko przez tę wojnę.
Za jaki czas się skończy?
Aż dorosnę.