wtorek, 27 grudnia 2011

Zakazana part 2.



Nie chciałam wstawiać wcześniej, inaczej byłoby tego za mało. Ale teraz już jest. ;3



Wszystko go bolało.
Damon poruszył się delikatnie, a mimo to całe jego ciało przeszła fala bólu tak silnego, że nie mógł zrobić większego ruchu. Pod sobą czuł jakiś materac, bynajmniej nie miękki, ale dobrze, że przynajmniej na czymś leżał. Oczy miał zamknięte, nie wiedział gdzie jest.
Wróciły obrazy z... ile to czasu minęło? Kiedy był ślub? Pamiętał Honoratę w sukni ślubnej, zmierzającą w jego stronę. I Juliette, która patrzyła na niego tęsknie. Tak bardzo chciał wtedy do niej podejść! Pokusa była nie do opanowania. Właściwie nie wiedział, czemu tego nie zrobił. Może sprawił to widok Honoraty, która tak bardzo go kocha? Może widok matki, która mimo surowości jednak go kocha i chce dla niego wszystkiego, co najlepsze?
- Obudziłeś się? – Gdzieś niedaleko od siebie usłyszał kobiecy głos. Nie należał on jednak ani do jego ukochanych, ani do matki, ani nawet do Claudie L’aube.
Otworzył oczy. Przebywał w niedużym pomieszczeniu, o białych ścianach. Naprzeciwko niego siedziała kobieta łudząco podobna do Claudie, ale jednak jakby starsza. Miała poważną minę, patrzyła obojętnie na wszystko. Ciemnoblond włosy miała spięte w najciaśniejszy kok, jaki Damon kiedykolwiek widział.
- Kim jesteś? – Zapytał, podrywając się z łóżka, czego natychmiast pożałował, kiedy poczuł, jak jego mięśnie odmawiają posłuszeństwa.
- Chanel L’aube – przedstawiła się, spoglądając na chłopaka.
- Ciotka Juliette i Honoraty? – Kobieta kiwnęła potwierdzająco głową. – Co się stało? Gdzie jestem? Gdzie one są?
- Ktoś nas zaatakował. Widocznie nie spodobało im się ślub Włocha z Francuską. Jesteś w moim dworku, w którym kiedyś mieszkała także moja młodsza siostra. A moje siostrzenice nie żyją – powiedziała na jednym wydechu, znów odwracając wzrok.
Niemoc. Apatia.
Świat Damona niniejszym się skończył, a on sam nie miał najmniejszego zamiaru udawać, że jest inaczej. Z jego życia zniknęły ukochane osoby. Jedyne osoby, które cokolwiek dla niego znaczyły, które były głównym elementem jego szarej codzienności. A teraz? Nie ma nic. Została wielka czarna dziura w miejscu, gdzie dotąd było jego serce. Skończyć ze sobą, to była jego pierwsza myśl.
Ale drugą było już wytropienie i zabicie tych przeklętych drani, którzy to zrobili. O tak, gorzko tego pożałują.
- Skoro już ci lepiej, to możesz iść – kobieta, która w kilku zdaniach zmieniła cały jego świat, wstała i skierowała się do wyjścia. – Twoja matka bardzo się niecierpliwiła – dodała z dziwnym uśmiechem i otworzyła drzwi.
Blond włosy Ariel sterczały na wszystkie strony w całkowitym nieładzie. Na policzkach widać było jeszcze ślady łez. Z sukni zostały same skrawki, do tego pokrwawione i przepalone. Ale przynajmniej żyła.
- Mój synek, mój dzielny chłopczyk! – Zaczęła szeptać, mocno przytulając Damona do siebie.
- Mamo, spokojnie... – Zaczął, ale matka nie dała mu skończyć.
- Teraz wyjedziemy, wiesz? Daleko stąd. Może do Australii. Albo Chin. O, a może Japonii? Zaczniemy nowe życie – kontynuowała. Damon wiedział, że była w dużym szoku. Ale Ariel musiała się wygadać, komukolwiek powiedzieć o czymkolwiek. Taka już była.
Chłopak długo ociągał się przed opuszczeniem domu Chanel. Pewnie dlatego, że wszędzie, gdzie by nie spojrzał wisiały portrety rodziny L’aube’ów, zostawione przez nich rzeczy, czy na przykład fiolki ulubionych perfum o zapachu róż, które tak kochała Juliette. Niezauważenie jeden z flakoników schował do kieszeni, tak na pamiątkę. Oraz na znak przysięgi o zemście.
Ariel pożegnała się z Chanel, obiecując zostać w kontakcie i zawołała syna. Wciąż niechętnie odszedł razem z nią daleko od miejsca, które tyle dla niego znaczyło, gdzie umarły najbliższe jego sercu osoby, które odmieniły jego życie.

Chanel cicho zamknęła drzwi i opadła się o ścianę.
Mimo, że bardzo często kłamała, to teraz przyszło jej to zbyt ciężko. Współczuła chłopakowi. Naprawdę kochał Honoratę. Cóż, przynajmniej to okazywał, bo Chanel znała prawdę. Wiedziała też, że jej siostrzenice żyją i są u brata Christiana. Zaplanowała to z nim i mogła to z dumą powiedzieć.
Francuskie wampiry myślą, że ich młoda przyszła – niedoszła władczyni nie żyje. To będzie dla nich strasznie smutne, kiedy okaże się to nieprawdą. Chanel uśmiechnęła się na tę myśl. Damon znikł z życia Juliette. Teraz dziewczyna może się skupić na tym, do czego się urodziła. Ale za kilka lat. Kiedy już przeboleje śmierć rodziców. I znajdzie męża.

Juliette z trudem piła krew z szklanego kieliszka. Miała teraz ochotę zapolować, i to na nie byle kogo – tych wrednych zabójców, łowców czy jak im tam. Chociaż to, co w tej chwili piła nie było nawet takie złe. Ale prawdziwa krew, którą wampir sam zdobędzie ma w sobie coś jeszcze, jest podsycona adrenaliną. I tego właśnie teraz brakowało dziewczynie.
Ukradkiem oka patrzyła na Honoratę. Ta popijała krew z takiego samego kieliszka, wpatrzona w okno. Wiele, wiele łez płynęło po jej policzkach.
Wszystko, co kiedykolwiek dla niej – właściwie, to dla nich obu – się liczyło już nie istnieje. A tu, w tym wielkim, cichym i ponurym domu było tyle pamiątek po tym, już dawnym życiu. A to obrazy przedstawiające całą rodzinę, a to pokoje, w których zawsze spali, kiedy tu przyjeżdżali, a to jakaś zapomniana dawno rzecz jak sukienka, łańcuszek czy perfumy. To wszystko zmieszane z sobą powodowało nieznośne kłucie w sercu, które rozsypywało się na miliardy kawałeczków, których nie można już było złożyć w jedną całość nie powodując żadnej rysy.

Giovanna podeszła cicho do Juliette i zaczęła powoli rozczesywać czarne loki kuzynki. Dziewczynka zawsze uważała, że to pomaga. A z resztą zawsze, kiedy wujek z rodziną przyjeżdżał, to ona miała pod ręką szczotkę. Dla Honoraty i Juliette zawsze to było miłe i relaksowało, jak te małe rączki dotykały ich głów, wpędzając je w błogi stan.
Ale dziś było inaczej, Giovanna czuła to. Kuzynki się nie rozluźnią, to pewne. Mała dobrze wiedziała, co się stało. Tata nigdy przed nią niczego nie ukrywał, bo po prostu bał się, że gdy będzie miał tajemnice, to jego jedyna córka odsunie się od niego, tak samo jak jej matka. Może właśnie jej geny po matce wiedziały, co dziewczynka ma robić.
Mała wzięła dzbanek z krwią i podeszła najpierw do jednej, a potem do drugiej kuzynki. Obie lekko, jak przez łzy, uśmiechnęły się, kiedy w ich kieliszkach znów było pełno czerwonego napoju. Dziewczynka nalała też sobie i upiła łyk. Ojciec nigdy nie miał smaku do krwi, a przecież był wampirem od wielu lat. Nigdy nie potrafił zdobyć czegoś innego niż to paskudztwo, które teraz Giovanna piła.
Popatrzyła jeszcze raz na kuzynki. Żadna z nich nie miała najwidoczniej żadnych chęci by porozmawiać. Ich strata, stwierdziła Giovanna. Dopiła resztę krwi i wyszła z pokoju. Poszła schować się w dawnym pokoju matki, byleby nie patrzeć na Jessicę.

Honorata poniosła wzrokiem na świat za oknem. Była ciemna noc, burza. Na niebie ani jednej gwiazdy, jakby wszystkie się wypaliły, jakby nie miały siły świecić. Tak jak ona. Straciła Damona i szansę na szczęśliwe życie. Straciła matkę, ojca i najmłodszą siostrzyczkę. Ich dom prawdopodobnie legł już w gruzach, albo został spalony.
I tak wiedziała, że życie od dawna nie jest po jej stronie, ale żeby coś takiego? Czy ten w Niebie, nazywany Bogiem, uprzywilejował sobie tylko zwykłe istoty ludzkie, a na paranormalne rzucił same przekleństwa? I On zwie się Wszechmogącym Ojcem, kochającym wszystkich i wszystko? Stek zwykłych bzdur. Żaden Bóg nie istnieje, ludzie na pewno sobie to wszystko zmyślili, żeby czymś zastąpić starożytne mity o stworzeniu świata. Ludzie są nieszczęściem świata, Honorata była tego pewna w stu procentach. Ale cóż, w końcu są i żyją, ale nie wiadomo po co.
Z uśmiechem patrzyła na maleńką Giovannę, jedyną osobę, która potrafiła ją rozweselić. Dziewczynka wychodziła właśnie z pokoju, bo ani Honorata, ani Juliette nie miały ochoty o niczym rozmawiać, ale czy można je za to winić? To naturalny odruch, zamknięcie się w sobie.
Nagle wspaniały pomysł wpadł Honoracie do głowy i prawie upuściła kieliszek. Odwróciła się zadowolona do siostry.
- Juliette? – Spytała niepewnie.
Jej siostra coś mruknęła.
- Skoro już tu jesteśmy, to sprawmy, żeby choć jedna osoba z rodziny była szczęśliwa. Zauważyłaś, jak Giovanna nie cierpi Jessiki? Możemy tą kobietę wygonić od stryjka, jemu też to dobrze zrobi. Nam przy okazji też. Wchodzisz w to?
Podczas kiedy Honorata opowiadała o swoim planie, na twarzy Juliette pojawił się najpierw nieśmiały, a potem coraz większy uśmiech. Pokiwała radośnie głową, zgadzając się.
- To kiedy zaczynamy? – Spytała po chwili Juliette, dopijając resztę krwi i wygładzając sukienkę, którą dostała od Giuseppe’a.
- Jak najszybciej. Potem stąd wyjeżdżamy – odpowiedziała Honorata, wykonując te same czynności, co siostra.
Julie powiedziała siostrze „Dobranoc” po czym poszła do swojej sypialni. Zawsze zajmowała ten pokój, kiedy przyjeżdżała tu z rodziną. Ściany miały ciepły, brązowy kolor. W kącie stała toaletka, w drugim biurko, a w trzecim szafa. Na środku stało łóżko, drewniane i solidne, ale tak dobrze się na nim spało, nawet dla wampira było idealne.
Juliette podeszła i usiadła na materacu. Delikatnie wzięła do ręki starego, lekko wymiętego pluszaka. Misiek nie miał jednego ucha, jedna z łapek była lekko naderwana. A mimo to dziewczyna mocno przycisnęła go do piersi, a w jej oczach pojawiły się łzy, nie wiadomo czy bólu, czy raczej ulgi. Dziewczyna powoli kiwała się w przód i w tył.
Przez chwilę pomyślała, że może jej się to tylko śni. Może Damon zaraz tu wejdzie i ją przytuli. Może zaraz wpadnie tu Cornélie i poprosi o bajkę. Może zaraz wejdą tu rodzice i powiedzą jej, że jest już nowy członek rodziny.
Juliette wyobraziła sobie tę scenę. Papa obejmuje maman, która trzyma na rękach małe enfant. Oboje uśmiechają się radośnie, podają enfant po kolei każdej córce. Małe uśmiecha się, dotyka małymi rączkami członków swojej rodziny, jakby ich witało.
Ale po chwili przyszła brutalna prawda. Oni nie żyją. Enfant nigdy się nie narodzi, Juliette nigdy nie będzie go trzymać na rękach, nie będzie patrzeć, jak dorasta, jak zakłada rodzinę. Nie będzie uczyła go chodzić ani mówić, nie będzie się z nim bawić. Nigdy go nie pozna, tak samo jak ona nie pozna jego. Nikt go nie pozna. To niesprawiedliwe.
Nigdy już nie zobaczy Damona, nie poczuje jego ramion, które ją obejmowały, nie dotknie rąk, które ją dotykały, nie spojrzy w jego oczy, które patrzyły na nią z uwielbieniem i miłością. I oboje nigdy już nie powiedzą Honoracie prawdy. Nawet sama dziewczyna nigdy nie odważy się tego powiedzieć.
Coś wiele jest tego nigdy, pomyślała Juliette, ścierając powoli łzy.
W końcu powoli, z trudem, zasnęła, czekając na świt.

Za ścianą Honorata usiadła na swoim łóżku i popatrzyła w sufit. Jakoś nie miała ochoty zasnąć, chociaż była już późna noc. Wciąż miała przed oczami obrazy, których się bała, a które naprawdę widziała. Na przykład, jak zabijali papę. Nie dość, że wbili mu kołek prosto w serce, to jeszcze pocięli go, a kawałki spalili na stosie, jakby był jakimś wrogiem numer jeden, jakimś czarownikiem.
Ale był jeszcze jeden obraz, który nie dawał jej spokoju. Chodziło tym razem o maman. Zanim ją zabili, ona podeszła do Honoraty, dała jakąś malutką książeczkę, pocałowała ją w czubek głowy i powiedziała „Wiem, że ty się tego podołasz. Z Juliette może być gorzej, ale nie poddawaj się. Dzięki temu będziecie wolne.
I zostawiła swoją córkę, tak po prostu. Biegła przed siebie, na oślep, aż nie złapała jej jedna z łowczyń.
Teraz książeczka leżała tuż obok niej. Dziewczyna wahała się, czy ją otworzyć, czy powiedzieć Juliette, albo czy jej może nie spalić.
Wreszcie z westchnieniem ją otworzyła. Książka była podniszczona, strona tytułowa pokryta drobnym pismem. Honorata pochyliła się i przeczytała nagłówek „Księga kobiet z klanu L’aube”. Zszokowana czytała dalej. Poniżej było wiele, wiele nazwisk. Na ostatnich pozycjach znajdowało się sześć, które znała: Chanel L’aube, Claudie L’aube – córki Annabelle L’aube oraz Honorata L’aube, Juliette L’aube, Cornélie L’aube – córki Claudie L’aube. Wszystko zapisane równo, obok siebie, w rządku.
A na samej górze... Honorata zamrugała kilka razy, sprawdzając, czy to aby nie sen. Na samym początku widniało wyraźnie imię, które słabo znała, ale wiedziała, co oznacza. Lilith. Matka wszystkich czarownic, pierwsza żona Adama z Biblii. Tyle, że Adam jej nie chciał, więc Bóg stworzył Ewę. A Lilith została odesłana do Samaela – szatana. Niektórzy mówią, że była nie tylko wiedźmą i demonem w jednym, ale także pierwszym nieśmiertelnym wampirem.
Honorata postanowiła, że powie Juliette o wszystkim. Ale nie dziś. Weszła pod zimną kołdrę i po kilku minutach zasnęła. Śniła o rodzinie, o książce i o tajemnicach. Tajemnicach, które miały właśnie ujrzeć światło dzienne.

1 komentarz:

  1. Jestem pod wrażeniem. Świetne to ;3
    Moje dni na pisanie już dawno przeminęły.. 'dusza artysty' zamarła..
    no ale to... to jest świetne. Nic dodać - nic ująć.

    OdpowiedzUsuń